7-8 września ponad stu miłośników rowerów cargo z całej Polski po raz piąty spotkało się na zlocie, który tym razem odbył się w Gdyni. Wcześniejsze edycje miały miejsce w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Łodzi. Tym razem organizację zlotu wziął na siebie Urząd Miasta Gdyni (czyli Mobilna Gdynia), a partnerem było Stowarzyszenie Rowerowa Gdynia. Już tradycyjnie, dwudniowy zlot obejmował piknik rowerowy, wyścigi rowerów cargo, przejazd przez miasto oraz cześć konferencyjną, podczas której przedstawiciele różnych miast, zarówno urzędnicy jak i aktywiści, dzielili się swoimi doświadczeniami z promowania rowerów cargo. Gospodarz, czyli miasto Gdynia realizuje aktualnie dwa projekty europejskie w tym zakresie: City Changer Cargo Bike oraz Cargo Bike in Urban Mobility. W tegorocznych zawodach zwyciężył Wojciech Augustyniak z Poznania na polskim rowerze STORK i odebrał puchar z rąk wiceprezydenta Gdyni Marka Łucyka. Z każdym rokiem, zloty są coraz liczniejsze (w tym roku naliczyłem ponad 50 rowerów cargo) i coraz bardziej profesjonalnie zorganizowane. Kolejny, VI już zlot, odbędzie się jesienią 2020 roku w Lublinie. Obrazy oddają więcej niż słowa, więc zapraszam do obejrzenia relacji! :)
Jednym z pytań, które słyszę dość często od osób zainteresowanych rowerami cargo jest kwestia serwisowania i tego, że przecież to takie nietypowe rowery, więc nie wiadomo komu zlecić ich przegląd czy naprawę. Zazwyczaj odpowiadam, że rower cargo to nadal... tylko rower. Nadal ma łańcuch, biegi hamulce, szprychy, opony, więc większość napraw czy regulacji naprawdę leży w zakresie kompetencji przeciętnego serwisu rowerowego. A nawet w Waszych jeśli dotąd sami serwisowaliście rower. Oczywiście, jeśli mnie spytacie, nie zaprowadziłbym swojego cargo do pierwszej lepszej budy z narzędziami na osiedlu, do której nie mam zaufania :) Najważniejsze, żeby Wasz mechanik był po prostu doświadczony, dokształcał się i nie bał nietypowych zleceń.
Instagram: velotek.se
Wszystko zależy też od roweru. Jeżeli macie w swoim rowerze rozwiązania, które wymagają nieco większych kompetencji, np. piastę wielobiegową, hamulce hydrauliczne czy silnik elektryczny, to oczywiście warto sprawdzić czy dany serwis umie się z nimi obchodzić. Niektórzy producenci podzespołów przeprowadzają nawet specjalne szkolenia i certyfikacje dla serwisantów - dotyczy to zwłaszcza pracy z silnikami elektrycznymi Shimano, Bosch czy Yamaha. Nadal jednak nie są to kwestie związane z samym rowerem cargo, tylko z nieco bardziej zaawansowanymi podzespołami, które występują we wszystkich rowerach.
Praca z silnikiem elektrycznym.
Możecie oczywiście spotkać się z sytuacją, że serwis odmówi przyjęcia roweru (mi też się zdarzyło). Zazwyczaj jest to jednak umotywowane tym, że nie mają na niego miejsca! W takiej sytuacji, warto wcześniej przyjść lub zadzwonić i umówić się, że rower przyprowadzicie na naprawę rano i zabierzecie wieczorem tego samego dnia - problem przechowywania znika. Unikajcie też serwisowania na początku tzw. "sezonu rowerowego" czy przed długim weekendem. Ja sam robię przeglądy w okresie spokojniejszym, np. późną jesienią czy wczesną wiosną. W gorącym okresie zrobienie kilku zwykłych rowerów po prostu bardziej się serwisom opłaca niż zabawa z Waszym cargo.
Kolejna porada - nie bójcie się porozmawiać ze swoim serwisantem. Jeżeli dany rower widzi po raz pierwszy, pokażcie mu jak jest zbudowany. Pomóżcie mu - w internecie znajdziecie też manuale na stronach niektórych producentów cargo albo producentów podzespołów (np. instrukcję regulowania konkretnych hamulców). Ja sam, choć o rowerach wiem sporo, nie jestem też wybitnym specjalistą od mechaniki i nie znam wszystkich rodzajów gwintów, złączeń, linek itp. Wy też nie musicie, ale taka instrukcja (wydrukowana czy w PDF) może Waszemu serwisantowi czy serwisantce bardzo ułatwić życie.
Serwis rowerowy Rekibiker w Warszawie (fot. Feliks Szewczyk)
Niemniej, wracając do pierwszego pytania, mamy w Polsce coraz więcej rowerów cargo, a co za tym idzie, więcej serwisów, które mają z nimi doświadczenia. Postanowiłem z pomocą użytkowników facebookowej grupy Cargo Bike Poland, stworzyć listę serwisów, z którymi mają dobre doświadczenia i które określiliby jako "cargo bike friendly". Liczę na to, że lista będzie się rozrastać - jeżeli znacie lub prowadzicie taki serwis w Waszym mieście, dajcie znać - najlepiej przez facebooka - chętnie dopiszę do listy.
Na stronie Vogue Polska znajdziecie specjalny materiał o rowerach cargo. Bohaterką sesji stała się Kasia Sokołowska, która zgodziła się pomóc w promowaniu nowoczesnego miejskiego transportu. Wielkie podziękowania za wspólną pracę i poświęcony czas wędrują do niej, a także do Rafała Michalaka i Ilony Majer ze Studia MMC za stroje z najnowszej kolekcji do oraz Szymona Brzóski za świetnie zdjęcia. Poniżej znajdziecie nieco więcej zdjęć niż zmieściło się w Vogue oraz migawki zza kulis :) Jak zwykle zapraszam też do śledzenia przygód naszych rowerów na Facebooku i Instagramie. Mam nadzieję, że czeka nas więcej ciekawych sesji!
Roweru Babboe City nie trzeba nikomu
przedstawiać, gdyż jest to jeden z najpopularniejszych rowerów cargo w Polsce
ze względu na jego relatywnie łatwą dostępność (dobra sieć dystrybucyjna) oraz
stosunek jakości do ceny. Zawsze uważałem, że klasyczny Babboe City jest bardzo
dobrym rozwiązaniem dla osób, które rozpoczynają swoją przygodę z rowerami cargo.
Ma on wszystkie podstawowe cechy, które są potrzebne sprawnemu rowerowi towarowemu,
a jednocześnie kosztuje najmniej spośród importowanych modeli zagranicznych. Jeżeli
jednak ktoś jest bardziej wybredny (jak ja 😉), to klasyczny Babboe
City wydawał się nieco przyciężki i w porównaniu z droższymi modelami (np. z aluminiową
ramą i skrzynią z tworzywa) - czuło się jednak różnicę w lekkości prowadzenia i
ogólnym „sznycie” wykończenia (no ale dzięki temu był tańszy).
W zasadzie można powiedzieć, że rower jest
rower, ale jeśli jeździsz nim codziennie, pokonujesz wzniesienia, zjeżdżasz z
pochyłości i jeszcze pakujesz na niego kilkadziesiąt kilogramów lub pasażerów,
to po pewnym czasie podzespoły robią różnicę. Zawsze oczywiście można było w zbliżonej
cenie zbudować rower w którymś z krajowych warsztatów – i sam tak zrobiłem według
własnych preferencji – jednak to droga wymagająca osobistego zaangażowania i
determinacji bez 100% gwarancji sukcesu. Nasze trzykołowe cargo od Artoboros
było wspaniałe i odmieniło nasze codzienne życie, jednak po jakimś czasie jego
waga również nas zmęczyła (zwłaszcza Anię). Dlatego z ekscytacją przyjąłem
propozycję wypróbowania przez dwa tygodnie nowszej wersji elektrycznego Babboe
City Mountain. Miałem okazję jeździć nim krótko na Międzynarodowym Festiwalu
Rowerów Cargo w Berlinie w 2018 roku i wiedziałem, że to już zupełnie
inna półka. Babboe, które ma w swojej ofercie bardzo różne modele (dwu i
trzykołowe, elektryczne i bez wspomagania) postanowiła tym modelem dołączyć do
światowej czołówki rowerów cargo. Myślę, że to się udało.
I teraz powiecie: ale przecież Babboe City
już ma wersję elektryczną (Babboe City-E), więc o czym mówimy? Owszem ma,
jednak Babboe City Mountain to wersja premium tego rozwiązania. Wszystko po
kolei wyjaśnię. Zacznijmy jednak od krótkiego wprowadzenia dla tych, którzy
rowerów Babboe nie znają. Jeżeli bardzo się spieszysz, zapraszam Cię
do obejrzenia tej wideo-prezentacji roweru i relacji z jazdy - szczegóły doczytasz poniżej 😊
RAMA
Jak się tym jeździ? Rower pochodzi z
Holandii i doświadczenie jazdy na nim najlepiej porównać właśnie do klasycznej
holenderki. Wyobraźcie sobie jazdę na miękkim krążowniku w stylu Gazeli, do
której ktoś z przodu doczepił Wam taczkę. Jest to zdecydowanie rower miejski,
co oznacza że dobrze radzi sobie na krawężnikach i nierównościach jakie
spotkacie w polskich miastach. Czasem mam wrażenie, że duńskie modele są
zaprojektowane jedynie na równe skandynawskie drogi :-) Na co dzień jeżdżę
Bullittem, który jest long-johnem zaprojektowanym w pierwszej kolejności dla
kurierów, więc jego rama jest bardziej sportowa, sztywna, a sylwetka rowerzysty
pochylona (wideo-prezentację tego roweru też znajdziecie na moim kanale You Tube).
Całe przed-cargowe życie jeździłem na rowerze szosowym, więc moje osobiste
preferencje to twarde siodełko i pochylone plecy. Na Babboe City Mountain jedziecie
jednak tak komfortowo jak na rowerze miejskim: proste plecy, wyciągnięte ręce, szeroka
kierownica i miękkie siedzisko – zdecydowanie jest to miejski rower familijny
(co oczywiście nie wyklucza zastosowania go w celach logistycznych przy zmianie
skrzyni na odpowiednią). Myślę, że metafora motoryzacyjna będzie tu na miejscu –
jeżeli Bullitt jest sportowym autem ze sztywnym zawieszeniem umożliwiającym
agresywną jazdę, to Babboe City Mountain będzie rodzinnym mini-vanem do
pokonywania szos i podmiejskich dróg. Ta miękkość ramy sprawia, że rower dobrze
absorbuje wstrząsy, co jest istotne z perspektywy wożony w nim małych
pasażerów. Promień skrętu jest bardzo przyzwoity i wystarczający na warszawskie
DDR, jednak nie wykonacie tu szybkiego agresywnego zwrotu w pochyle, bo to po
prostu nie jest rama dla miłośników alleycatów. Wymiary i regulacja ramy pozwalają
na wygodną jazdę osobom o wzroście od 157 do 198 cm.
Skrzynia Babboe City w wersji logistycznej.
SILNIK
I NAPĘD
Rama roweru pozostaje bez zmian, jednak jej
ciężar jest równoważony przez głównego bohatera tego odcinka – silnik centralny
Yamahy. W modelu Babboe City-E silnik zapleciony był w tylnym kole. Silniki
takie są tańsze, jednak silniki centralne, choć droższe, są bardziej efektywne,
lepiej rozkładają środek ciężkości ramy oraz nie blokują możliwości
zastosowania piasty wielobiegowej zamiast przerzutki zewnętrznej. Rodzaj biegów
to oczywiście indywidualna preferencja, jednak jeśli ktoś jeździ całorocznie,
to z przerzutką planetarną nie ma problemu z czyszczeniem kasety z soli i
błota. Ktoś może powiedzieć, że przerzutka planetarna jeśli się zepsuje, to jest
od razu cała do wymiany, a to kosztuje niemało (co najmniej 1000 PLN). To
prawda, ale takie przerzutki psują się statystycznie bardzo rzadko. To więc
kwestia wyboru czy wolimy zainwestować raz a dużo w przerzutkę planetarną, czy
mniej w zewnętrzną i serwisować ja przynajmniej raz do roku. Ja
musiałem wymieniać kasetę i łańcuch po każdej warszawskiej zimie, więc
aktualnie jestem fanem przerzutki planetarnej, ale każdy ma swoje zdanie na ten
temat. Krakowskim targiem: dobrze jest mieć wybór.
Wracając do silnika – co tu się wydarzyło?!
Jest naprawdę mocny! Oczywiście mieści się w przepisowych 250W, jednak jego moment
obrotowy (70-80 Nm) jest imponujący i rower startuje na skrzyżowaniu jak
rakieta ku zdziwieniu oczekujących za mną kierowców. Bateria o pojemności 400 Wh
w tym modelu zamontowana jest w skrzyni pod ławeczką (w modelu City-E była na
bagażniku). Oczywiście łatwo wyjmuje się ją do ładowania, które trwa 4-5h i
pozwala spokojnie przejechać ponad 60 km (bywają lepsze osiągi, ale to nadal
jest bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę ciężar tej konstrukcji). Przy moim
użytkowaniu oznaczało to jeżdżenie na jednej baterii przez 5-6 dni. Dostępne są
trzy tryby wspomagania – Eco, Normalny i Wysoki (do pokonywania wzniesień). Silnik
pozwala nam komfortowo pedałować z prędkością 25-30 km/h (przy 25 km/h wspomaganie,
zgodnie z przepisami, się rozłącza). Bateria zasila również jasne oświetlenie ledowe
AXA z przodu i z tyłu.
Ze względu na tę moc, prędkość i masę,
rower wyposażono w hydrauliczne hamulce tarczowe Tektro z przodu i z tyłu (model
City-E miał hamulec tarczowy z tyłu i rolkowy z przodu, model nieelektryczny
jedynie hamulce rolkowe). W moim własnym teście hamowanie awaryjne z górki od
prędkości 30 km/h do zera zajęło długość roweru, czyli ok. 2,5 metra. Żyleta.
Skoro już mowa o napędzie, to zastosowana
tu przerzutka planetarna to system Nu Vinci 330, a więc nie byle co. Jest to
tzw. przerzutka bezstopniowa. Z matematycznego punktu widzenia liczba biegów
jest tu nieskończona, bo mechanizm przesuwa się płynnie (bez potrzeby
zatrzymania korby) między biegiem wyższym a niższym. W praktyce jest do
odpowiednik przerzutki 8-9 stopniowej. Biegi możecie też zmieniać na postoju,
więc jeśli zapomnicie zredukować bieg dojeżdżając do skrzyżowania, nie jest to
już problemem. To samo rozwiązanie funkcjonuje też w moim drugim rowerze
Butchers and Bicycles. Jeśli interesują Was techniczne bebechy tej kosmicznej
piasty, to polecam film na jej temat:
SKRZYNIA
Skoro znamy już podwozie i napęd, to zajmijmy
się kokpitem. Skrzynia ładunkowa Babboe City pozytywnie mnie zaskoczyła. Jeździłem tym
rowerem wcześniej przez chwilę, ale dopiero teraz mogłem użytkować go przez
dłuższy czas. Zazwyczaj skrzynie long-johnów mieszczą o wiele mniej niż rowerów
trzykołowych (poczytaj więcej o różnicach między dwoma rodzajami rowerów cargo), jednak tutaj ta różnica nie wydawała się aż taka duża. Wszystko przez
kielichową konstrukcję skrzyni, która rozszerza się ku górze i okazuje się, że
to nie tylko rozwiązaniem estetycznym, ale też realnie zwiększa ładowność. Wymiary
skrzyni to 82 x 62 x 55 cm (długość, szerokość, głębokość). Gwarantowana bezpieczna
ładowność to 80 kg.
Fot. Cargo Bike Magazine
Standardowo w skrzyni znajduje się ławeczka
z miejscem i pasami dla dwójki dzieci. Dodatkowo z przodu możecie zamontować adapter do
fotelika maxi-cosi, więc maksymalnie zmieścicie w skrzyni trójkę dzieci –
widziałem, to nie tylko teoria! Można też zamontować drugą ławeczkę, wtedy czwórkę
samodzielnie siedzących dzieciaków (ale na taką liczbę to już warto rozważyć
rower trzykołowy). Jak w każdym rowerze cargo, można też zamontować daszek
przeciwdeszczowy lub osłonę na samą skrzynię, żeby nie zostawiać sprawunków na
wierzchu. Z dodatkowych akcesoriów do wyboru są też miękkie podkładki do
siedzenia lub maty antypoślizgowe na podłogę.
Fot. Cargo Bike Magazine.
Przy skrzyniach wykonanych ze sklejki trzeba
mieć na uwadze, że choć są bardzo estetyczne i mają „eko” wygląd, to po kilku
latach pod chmurką ich stan wizualny się pogarsza (drewno ciemnieje lub ma
zacieki). Rozwiązaniem tej sytuacji jest przetarcie skrzyni papierem ściernym i
pomalowanie jej nieprzezroczystą farbą – tak się składa, że Model Babboe City
Mountain możecie zamówić fabrycznie od razu ze skrzynią pomalowaną na kolor
szary. Babboe wypuściło też limitowaną kolekcję w kolorze czarnym – Dark Rider.
Moim zdaniem prezentują się bardzo dobrze. Opcjonalnym akcesorium jest też
pokrowiec na cały rower (w wersji budżetowej możecie też zastosować standardowy
pokrowiec na motocykle).
Na koniec – o co chodzi z tym premium? Oto porównanie
wariantów modeli Babboe City:
Babbe City Mountain
Babboe City-E
Babboe City
Silnik
Yamaha centralny
W tylnej piaście
-
Przerzutka
Planetarna bezstopniowa Nu Vinci
Zewnętrzna siedmiobiegowa Shimano
Planetarna siedmibiegowa Shimano Nexus
Hamulce
Tarczowe hydrauliczne Tektro
Tarczowy hydrayliczy Tektro tył
Rolkowy Shimano przód
Rolkowe Shimano
Oświetlenie
Akumulatorowe AXA
Led bateryjne
Led bateryjne
Cena
16 500 pln
11 000 pln
6 500 pln
Jeżeli zainteresował Was ten model, to
możecie w łatwy sposób skontaktować się z jego polskim dystrybutorem, który
operuje z Krakowa, ale ma też przedstawicielstwa w innych miastach (Warszawa,
Poznań, Wrocław, Rzeszów). Możecie umówić się na jazdę próbną, a jeżeli się zdecydujecie,
rower możecie zamówić z wysyłką i złożeniem. Choć jeszcze parę lat temu, wydawało się to
abstrakcją, to rowery cargo możecie już nabyć na raty lub w leasingu.
Szczegóły, dane kontaktowe oraz więcej
rowerów i akcesoriów znajdziecie na stronie Babboe Polska.
Uwaga:
jeżeli przy zakupie dowolnego roweru skorzystacie z hasła „Jeden samochód mniej”, czeka
na Was darmowe akcesorium! Śmiało.
Jeśli macie własne doświadczenia z tym
modelem, piszcie w komentarzach. Jak zawsze zapraszam też na Facebooka, Instagrama, a od
niedawna także na YouTube. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się tu kolejne recenzje. Polecam też Waszej uwadze wpis o tym Co rozważyć kupując rower cargo.
Powyższy wpis powstał we współpracy z marką Babboe,
która udostępniła rower do testów.